poniedziałek, 30 kwietnia 2012

grypa w domu albo inne ścierwo

    Zaczęło sie w środe , kiedy cały dzień lało , a ja w parcy mały wypadek na rowarze. Troche poobijany , ale pogoda zrobiła swoje i otworzyła wrota do mojego organizmu. W sumie parę nocy wcześniejszych też niepospałem za dużo , co mogło miećdodatkowy wpływ.
    Potem na drugi dzień w czwartek , Hanka po pierwszym dniu w przedszkolu, obrzygała mame , auto i ...łóżko wieczorem. Noc kolejna , nastepma ofiara zarazy- Lena. 2 komplety pościeli i pidzam do prania.
    W sobote mój mecz , jakoś przetrwałem , chociaż z niewielkim bólem głowy, ale wieczorem już byłem nieczynny. Małe rozwolnienie zwiastowało miłą niedziele. Marta też podchwyciła, także był komplet.
   Niedziela - połamany , nie wiadomo czy po meczu , czy wirusy rozgościły się na dobre.
Ostatnia noc jedna z najgorszych w ostatnich latach (jeśli chodzi o samopoczucie) , spowodowała to iż poddałem sie chorobie i z rana wysłałem sms'a do manager'a, że raczej na mnie nie ma co liczyć dzisiaj.
Dziś ciąg dalszy z nadzieją poprawy...

Brak komentarzy: